-

Adrian-Lenz

Czego uczy nas "Archipelag Gułag" A.Sołżenicyna cz.2

O fundamentalnym znaczeniu narracji historycznej albo Czy ktoś opisał PRL?

Czego o historii PRL można się dowiedzieć korzystając z popularnych opracowań i innych materiałów dostępnych na polskim rynku? Wydaje mi się, że niewiele. Najbardziej opiniotwórczy nurt popularyzujący te tematy to ciągle powtarzane w telewizji komunistyczne produkcje, przedstawiające życie w PRL z „przymrużeniem oka”. Te filmy i seriale typu „Alternatywy 4” jakoś nie mogą się zestarzeć. Przy życiu trzyma je przede wszystkim całkiem niezły warsztat filmowy osób tworzących te produkcje, a przynajmniej tak się ten warsztat postrzega w porównaniu z dzisiejszą bryndzą tworzoną na jedno kopyto. Ta domniemana jakość w połączeniu z „misją” rządową polegającą na podtrzymywaniu pewnych narracji wystarczyły, aby komunistyczne produkcje stały się naczelnym medium kształtującym polską świadomość na temat komunizmu, szczególnie wśród ludzi, którzy nie mogą go pamiętać. Wiele osób zatrzymuje się w tym miejscu i nie robi już ani jednego kroku dalej w celu poszerzenia swojej wiedzy w tej dziedzinie. PRL był uciążliwy, ale człowiek jakoś sobie radził i jednak tamta rzeczywistość miała też swoją zabawną stronę – taki jest przekaz komunistycznych produkcji i tyle ma w głowie przeciętny Polak. Nawet jeśli ktoś nigdy nie oglądał tych filmów, to ich przekaz na tyle przesiąknął do świadomości społecznej, że nie sposób się z nim nie zetknąć, np. w rozmowach, czy w barach stylizowanych na właśnie taki PRL. To wszystko składa się na dość smutny obraz naszej rzeczywistości. Funkcjonujący przekaz jest fałszywy i fakt, że wiele osób zdołało go sobie przyswoić, nie świadczy o nas najlepiej. Tym bardziej, że jest to historia najnowsza - wciąż żyją ludzie pamiętający „twardy” komunizm, a mimo to społeczeństwo dało się uwieść. Skoro tak łatwo im poszło z rzeczywistością niedawno co minioną, to co tu mówić o bardziej odległej historii? Ale wizja komunizmu przedstawiona przez samych komunistów, choć ma największe oddziaływanie, nie jest jedynym okienkiem, przez które możemy spoglądać na PRL. Od paru lat, dzięki „uprzejmości” władz, możemy zapoznawać się z postaciami żołnierzy wyklętych. Wpuszczono ten temat do przestrzeni publicznej. Ich historie pokazują nam zupełnie inny obraz tamtej rzeczywistości. Co prawda dotyczą one innego okresu, ale to i to komunizm. Mamy więc polskich partyzantów broniących się rękami i nogami przed wpadnięciem w łapy władzy sowieckiej, chowających się po lasach, niezłomnych w swoim uporze. Zostały wydane ich wspomnienia, życiorysy – brutalna rzeczywistość walki z przeważającymi siłami wroga, od którego nie można spodziewać się żadnych ludzkich odruchów. Są to wartościowe opisy, ale czy na ich podstawie możemy dokonać charakterystyki komunistycznej władzy i życia pod tą władzą? Obraz wyłaniający się z tych wspomnień jest dość prosty: komuniści to bestie bez skrupułów, bezwzględne, nieznoszące żadnego sprzeciwu. Ponadto dla polskich patriotów lepiej jest umrzeć niż żyć pod ich okupacją. Jest to jak najbardziej obraz prawdziwy, tylko że niewiele on wnosi do naszych studiów nad komunistyczną władzą i komunistycznym społeczeństwem. Te wspomnienia powinny być jakoś pogrupowane i opatrzone odpowiednim komentarzem, tak żeby dało się odczytać je w danym kontekście. Tylko wtedy mogą mieć dla przeciętnego odbiorcy jakąś wartość naukową. Ja jak na razie takiego opracowania nie widziałem. Co jeszcze nam zostało oprócz PRL-owskich produkcji i świadectw wyklętych, z czego moglibyśmy czerpać wiedzę o komunistycznej Polsce? Pamięć społeczna zachowała jeszcze takie epizody jak strajki, podwyżki cen itp. , które przypomina się czasem i nagłaśnia, najczęściej z okazji rocznic, ale te wydarzenia traktowane są wybiórczo i w oderwaniu od realiów politycznych, przez co też niewiele nam mówią. Za to trochę lepiej opisany mamy schyłek komunizmu, głównie jego część wywiadowczą, kiedy to werbowano agentów do kontroli nowej rzeczywistości politycznej. Z tych wydarzeń możemy dowiedzieć się już nieco więcej o naturze działań władz PRL, chociaż tutaj autorzy zazwyczaj skupiają się tylko na działaniach służb, co nie daje nam pełnego obrazu, no i ciężko tą wiedzę ekstrapolować na wcześniejszy okres komunistycznych rządów, gdyż czas transformacji siłą rzeczy musiał być nietypowy w porównaniu z całą resztą. Nie spotkałem się jak dotąd z kompleksowym opracowaniem dotyczącym PRL-u, takim z którego można by dowiedzieć się jak wyglądała polityka władz komunistycznych i jak oddziaływała na nasze społeczeństwo. Być może takie dzieło powstało, tylko ja na nie nie trafiłem, jeśli ktoś zna, niech poda. Chodzi mi o opracowanie typu „Archipelagu Gułag”, gdzie autor zebrał do kupy rozporządzenia i dyrektywy władz, dodał do tego świadectwa z epoki, spiął wszystko w jedną całość i opatrzył odpowiednim komentarzem. Tylko tyle. Naprawdę nie trzeba nic więcej, aby zgłębić naturę komunistycznych rządów. Ja na podstawie jednej książki Aleksandra Sołżenicyna wiem więcej o leninowskiej i stalinowskiej Rosji, niż byłem w stanie dowiedzieć się o PRL-owskiej Polsce z wydawanych u nas popularyzatorskich prac. A przecież napisanie podobnego dzieła o Polsce nie powinno stanowić wielkiego problemu. Dokumenty są dostępne, interesujące nas cyfry zamordowanych, wywiezionych itp. też, świadectwa z epoki również znajdziemy, można nawet wykorzystać dostępne wspomnienia i życiorysy wyklętych. Wystarczy uszeregować chronologicznie posunięcia władz, zestawić to ze świadectwami i korespondującymi z nimi danymi liczbowymi i wyciągnąć wnioski. Nie wydaje się to bardzo trudne, jednak jak dotąd chyba nikt tego nie zrobił. Nawet w stosunku do samych tylko żołnierzy wyklętych nie ma takiego opracowania. Zostały wydane zbiory ich wspomnień, ale te wspomnienia nie zostały zestawione z kompleksowym opisem działań drugiej strony. A właśnie ta dwutorowość opisu jest kluczowa do zrozumienia tych realiów. To ona czyni dzieło Sołżenicyna tak komunikatywnym i pouczającym. Sposoby oddziaływania władz na społeczeństwo i reakcje tegoż społeczeństwa są w stanie powiedzieć nam wiele o naturze rządów i danym ustroju społecznym. Przedstawienie zaś suchych faktów legislacyjnych bez ich „terenowej” realizacji nie da nam pełnego obrazu rzeczywistości, podobnie same wspomnienia z epoki bez umieszczenia ich w politycznych realiach są niewystarczające. Dopiero zestawienie tych dwóch perspektyw w odpowiadających im relacjach i adekwatny komentarz daje nam szanse poznania rzeczywistości historycznej i wyciągnięcia z niej wniosków. Za przykład takiego kompleksowego podejścia może służyć „Archipelag Gułag”. Mimo iż autor skupia się tylko na życiu więziennym i tu też, jak sam przyznaje, nie mógł dotrzeć do wszystkich danych, które go interesowały, to dzięki kompleksowej, rzetelnej metodzie i trafnym komentarzom udało mu się opisać w sposób wyczerpujący, przynajmniej w mojej opinii, komunistyczne rządy Lenina i Stalina w Rosji. Oczywiście zawsze można znaleźć wątki, które zostały pominięte, ale uważam, że na podstawie tej lektury jesteśmy w stanie stwierdzić, jaka jest natura komunistycznych rządów i jak wygląda ustrój życia społecznego takiego państwa. Sołżenicyn wziął na warsztat działania polityczne państwa, relacje świadków epoki i dane liczbowe, i spiął to wszystko w spójną, sensowną narrację. Powstanie tego typu dzieła uważam za kluczowe dla historiografii danego okresu.

Ale wyjdźmy może już poza obręb komunistycznych rządów oraz dzieł je opisujących, żeby spojrzeć nieco szerzej i zastanowić się nad uniwersalną wartością opisów historycznych. Postawiłbym taką tezę ogólną: Punkt graniczny, od którego możemy powiedzieć, że dane wydarzenia historyczne zostały już opisane, to moment opublikowania dzieła spinającego te wydarzenia spójną, sensowną narracją. To jest kamień węgielny i punkt odniesienia, od którego potem mierzy się azymut, tworząc narracje uzupełniające, polemiczne, alternatywne. Suche fakty historyczne bez narracji i komentarza nie są jeszcze opisem rzeczywistości historycznej w pełnym tego słowa znaczeniu, gdyż nie komunikują nam o rzeczach najistotniejszych, czyli motywach, interesach i randze danych wydarzeń. Bez tych informacji zostajemy z samym tylko zbiorem dat, nazwisk i cyferek, z których może, ale nie musi coś wynikać. Przedstawienie tych faktów w spójnej, sensownej narracji jest najważniejszym momentem, bo pozwala nam zgłębić sens działań oraz kontekst w jakim występują, tylko wtedy też możemy odnieść te zdarzenia do późniejszej czy aktualnej rzeczywistości i wyciągnąć z nich wnioski. Rzecz jasna nie każda narracja spełnia wymienione wyżej funkcje; tak jak napisałem, musi być ona sensowna i spójna. Ciężko sporządzić ścisłą definicję dla tych pojęć, ja ująłbym to tak: chodzi o taką narrację, która daje prawdopodobne uzasadnienie dla decyzji politycznych kształtujących opisywany przez nas fragment historii. Prawdopodobnym uzasadnieniem dla politycznych zmian na pewno nie jest atmosfera/duch czasu czy przygodne upodobania decydentów politycznych, a o takich motywach możemy usłyszeć najczęściej w polskiej historiografii. Takie opisy można z miejsca odrzucić. Są to fałszywe narracje, które pozorują opis historyczny, a tak naprawdę tylko utrudniają rzetelne zbadanie wydarzeń historycznych. Takie fałszywe narracje można rozpoznać nawet intuicyjnie po tym, że nie dają czytelnikowi poczucia lepszego zrozumienia historii. Zatem kluczowym w opisie historycznym jest sensowny komentarz, narracja, to jest klucz, którym otwieramy wrota historii i czynimy ją przyswajalną dla odbiorcy. Przykładem jego zastosowania jest „Archipelag Gułag” Sołżenicyna, ale są też inne. Książki o historii pisane i wydawane przez gospodarza tego portalu również opisują wydarzenia historyczne w sensownej narracji -  jedne z nielicznych na rynku polskim, o których można takie zdanie powiedzieć. W teorii te książki powinny stanowić punkt odniesienia do studiów nad historią – być może kiedyś tak będzie. Póki co w polskiej historiografii wciąż jest jeszcze sporo białych plam: wydarzeń historycznych, które nie doczekały się adekwatnego opisu. Taką białą plamą są rządy Polskiej Republiki Ludowej, co jest o tyle smutne, że dokumenty, świadectwa są dostępne i nic nie stoi na przeszkodzie, aby zebrać to do kupy i dodać odpowiednie komentarze. Mamy opisane tylko kawałki, wycinki tej rzeczywistości, z których ciężko wnioskować o całym ustroju społeczeństwa komunistycznego. Kompleksowych opracowań nie widać. Cóż, chyba nie pozostaje nam nic innego, jak tylko czekać na polskiego Aleksandra Sołżenicyna. Może w końcu się pojawi i tę sprawę nam załatwi.

Z Bogiem!                      



tagi: prl  komunizm  historia  sołżenicyn  archipelag gułag 

Adrian-Lenz
31 marca 2021 11:51
6     893    0 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

Vester @Adrian-Lenz
31 marca 2021 13:29

Trochę offtopowo, ale poproszę pomyśleć o większej liczbie akapitów, bo taka ściana tekstu zniechęca, ale przede wszystkim, można dostać oczopląsu. Niektórzy czytają tego bloga na wąskich ekranach, a niektórzy na szerokich, a wtedy w jednym wersie jest nawet 20 wyrazów i przeskakując wzrokiem do nowej linijki to w sumie nie wiadomo już, która to jest ta nowa. 

zaloguj się by móc komentować

Zbigniew @Adrian-Lenz
31 marca 2021 13:55

Myślę, że bardzo dobrą lekturą są też książki Wiktora Suworowa. Zwłaszcza 'Dzień "M" '.

Aż się chce zacytować:

"W 1939 roku w kołchozach wprowadzono obowiązkowe normy wydajności pracy. Wstępujesz do kołchozu niby to dobrowolnie, ale jeśli nie wyrobisz normy - pójdziesz siedzieć.

27 maja 1940 roku ogłoszono uchwałę Rady Komisarzy Ludowych "O rozszerzeniu uprawnień majstra w zakładach budowy maszyn ciężkich". Majster taki miał posiadać prawa nie mniejsze, niż szef kompanii w stopniu starszego sierżanta. Czytasz tekst uchwały i zamiast majstra Wasi w drucianych okularach i wytłuszczonym kitlu, widzisz raptem nadzorcę - z knutem, jeśli doglądał budowy egipskich piramid, z bambusową laską - jeśli pilnował wznoszenia Wielkiego Muru.

26 czerwca 1940 roku opublikowano uchwałę "O przejściu na ośmiogodzinny dzień pracy, siedmiodniowy tydzień pracy i zakazie samowolnego porzucania pracy przez robotników i urzędników przedsiębiorstw i urzędów". Podoba ci się majster z bambusową laską, czy nie podoba - nie możesz odejść. Musisz pozostać tam, gdzie dosięgła cię uchwała. Robotnicy faktycznie zostali przypisani do fabryki, jak radzieccy chłopi do kołchozu. Ten los można porównać jedynie do losu galerników, których przykuwano łańcuchami do wioseł.

Uchwała z 26 czerwca 1940 roku była w swej istocie nie tylko zaprzeczeniem przyjętych w całym świecie zasad, lecz stała w sprzeczności także ze stalinowską konstytucją z 1936 roku, i to pod wieloma względami. Konstytucja na przykład gwarantowała siedmiogodzinny dzień pracy.

A tu proszę - uchwała Rady Ministrów "O podwyższeniu norm wydajności pracy i obniżeniu stawek".

10 lipca 1940 roku  - nowa niespodzianka: "O odpowiedzialności za produkcję towarów wybrakowanych oraz nieprzestrzeganie przez zakłady produkcyjne norm jakości". Jeśli nadzorca, czyli mjster, nie działa wystarczająco skutecznie, pomogą mu towarzysze z NKWD. Rozporządzenie zresztą jest wymierzone także przeciwko majstrom - jeśli któryś nie zadba odpowiednio o jakość produkcji, to pierwszy pojedzie na białe niedźwiedzie.

Dekrety, uchwały, rozporządzenia sypią się jak z rękawa. 10 sierpnia 1940 roku: " O odpowiedzialnościkarnej za drobne kradzierze w zakładach". za wyniesienie w kieszeni mutry czy śrubokręta groził wyrok i obóz.

19 października 1940 roku: "O trybie przenoszenia inżynierów, majstrów, urzędników i robotników wykwalifikowanych z jednych zakładów i urzędów do innych". Nie wolno zmieniać pracy na własną rękę, ale rosną przecież nowe zakłady produkujące pociski, armaty, czołgi, samoloty i siłą roboczą dysponuje się według odgórnie opracowanego planu: ty, ty, ty i jeszcze dziesięciu, pakujcie się, jutro jedziecie tam, dokąd was skierują..."

Jednym słowem wzory są.

zaloguj się by móc komentować

Adrian-Lenz @Zbigniew 31 marca 2021 13:55
31 marca 2021 15:40

Widać Suworow też ma ten lekki, ale dosadny styl pisania, podobnie jak Sołżenicyn. Rosyjska literaura jest wyjątkowa.

zaloguj się by móc komentować

betacool @Adrian-Lenz
31 marca 2021 16:39

Powieści Józefa Mackiewicza polecam. 

zaloguj się by móc komentować

Adrian-Lenz @betacool 31 marca 2021 16:39
31 marca 2021 17:17

Czytałem, ale właśnie dlatego, że to powieści, nie niosą aż tyle istotnych, z mojego punktu widzenia, treści. Co innego "Zwycięstwo prowokacji", tu rzeczywiście człowiek może znacznie poszerzyć swój ogląd na temat tamtych wydarzeń. 

zaloguj się by móc komentować


zaloguj się by móc komentować